Ten chrupki chlebek to efekt kilkakrotnych prób dobierania proporcji smakowych jak i zmagań z różnymi technikami wypiekania. Jego zaletą jest łatwe przygotowanie masy. Nie ma konieczności wyrabiania ciasta, nie trzeba używać mikserów ani robotów kuchennych. Wystarczy miska i łyżka. Kupiłam wolnostojący piekarnik, po to, by małe ilości i niewymagające potrawy sprawnie piec nie używając dużego piekarnika. Mały piekarnik nagrzewa się błyskawicznie i łatwo manewruje się drzwiczkami. By wykorzystać maksymalnie jego możliwości postanowiłam piec mój chlebek na ruszcie, a właściwie na dwóch jednocześnie. Chleb jest chrupiący, pyszny i ...uwaga, bardzo uzależniający!
składniki na dwa ruszty o wymiarach 33x26 cm
80 g mąki owsianej bezglutenowej
40 g płatków owsianych bezglutenowych
40 g mąki kukurydzianej
30 g mąki gryczanej
40 g mielonego siemienia lnianego
70 g ziaren słonecznika
20 g ziaren białego sezamu <u mnie niełuskanego>
10 g maku
1/2 łyżeczki soli (można ominąć)
1 łyżka oleju (ulubiony do pieczenia/duszenia)
400 ml letniej wody
Wykonanie
Mąki uzyskuję mieląc niepaloną kaszę gryczaną oraz bezglutenowe płatki owsiane (rzadko używam gotowych mąk). Mielę również siemię lniane. Wszystkie mąki, płatki i ziarna umieszczam w misce, porcjami wlewam wodę ciągle mieszając. Jeśli używam soli dosypuję ją od razu. Mieszam powoli starając się jak najbardziej napowietrzyć ciasto. Chociaż ręka boli od trzymania łyżki, dzielnie mieszam, minimum 5 minut. Na końcu dodaję olej i mieszam kolejne 2 minuty. Pozostawiam masę do połączenia się składników. W tym czasie chowam do szafek wszystkie niepotrzebne opakowania i przycinam papier do pieczenia zgodnie z wymiarami rusztów. Jeszcze parę ruchów łyżką i ciasto jest gotowe do wykładania na papier. Konsystencja powinna być mokra, a ciasto rwące. Na papierze rozprowadzam masę (łyżką lub łopatką). Staram się by zrobić to jak najbardziej równomiernie, na grubość około 3 mm. Pilnuję, by brzegi pozostawić raczej grubsze (cienkie szybko mogą się przypalić).
Oba ruszty wkładam do piekarnika (na drugą i czwartą pozycję), ustawiam temperaturę na 165-170 stopni C, a grzanie na góra-dół. Piekę około 35-40 minut. By zapewnić równomierne pieczenie, co około 10 minut zmieniam górny ruszt na dolny i tak naprzemiennie do końca pieczenia. Po 15 minutach wyjmuję oba ruszty, ściągam na stolnicę papier, nacinam ciasto dużym nożem i dalej piekę. Niestety nie jest to możliwe, by domowym sposobem rozprowadzić równomiernie i idealnie masę. Dlatego pod koniec pieczenia często zaglądam do piekarnika i obserwuję, czy w miejscach cieńszej warstwy pieczywo nie zaczyna się za bardzo przypiekać. Jeśli tak się dzieje, wyjmuję ruszt, ściągam papier i odkładam na bok już upieczone kawałki, a pozostałe wkładam dalej do pieczenia.
Upieczony chlebek generalnie nie powinien mieć koloru brązowego. Im bardziej brązowy, tym bardziej w smaku będzie gorzki, a posmak spalenizny wyczuwalny (niestety). Po upieczeniu wyjmuję ruszty z pieczywem i pozostawiam do wystygnięcia. Pieczywo z łatwością się łamie wzdłuż wyznaczonych wcześniej linii.
Przechowuję w puszce wyłożonej papierem śniadaniowym spokojnie przez dwa/trzy tygodnie (ale rzadko wytrzymuje tak długo). Warto pobawić się w zamienianie rusztów i sumienne doglądanie pod koniec pieczenia. Nagrodą jest chrupiąca i rozpływająca się w ustach tekstura. Pieczywo to podbiło podniebienia moich gości na ostatniej imprezie.
Oba ruszty wkładam do piekarnika (na drugą i czwartą pozycję), ustawiam temperaturę na 165-170 stopni C, a grzanie na góra-dół. Piekę około 35-40 minut. By zapewnić równomierne pieczenie, co około 10 minut zmieniam górny ruszt na dolny i tak naprzemiennie do końca pieczenia. Po 15 minutach wyjmuję oba ruszty, ściągam na stolnicę papier, nacinam ciasto dużym nożem i dalej piekę. Niestety nie jest to możliwe, by domowym sposobem rozprowadzić równomiernie i idealnie masę. Dlatego pod koniec pieczenia często zaglądam do piekarnika i obserwuję, czy w miejscach cieńszej warstwy pieczywo nie zaczyna się za bardzo przypiekać. Jeśli tak się dzieje, wyjmuję ruszt, ściągam papier i odkładam na bok już upieczone kawałki, a pozostałe wkładam dalej do pieczenia.
Upieczony chlebek generalnie nie powinien mieć koloru brązowego. Im bardziej brązowy, tym bardziej w smaku będzie gorzki, a posmak spalenizny wyczuwalny (niestety). Po upieczeniu wyjmuję ruszty z pieczywem i pozostawiam do wystygnięcia. Pieczywo z łatwością się łamie wzdłuż wyznaczonych wcześniej linii.
Przechowuję w puszce wyłożonej papierem śniadaniowym spokojnie przez dwa/trzy tygodnie (ale rzadko wytrzymuje tak długo). Warto pobawić się w zamienianie rusztów i sumienne doglądanie pod koniec pieczenia. Nagrodą jest chrupiąca i rozpływająca się w ustach tekstura. Pieczywo to podbiło podniebienia moich gości na ostatniej imprezie.