sobota, 1 kwietnia 2023

Dwa tygodnie w Australii

Jestem w Australii w Nowej Południowej Walii, mieszkam w dolinie Tweed na skraju deszczowego lasu. Jak jest? Jest niesamowicie. Czuję się jakby część komórek mojego ciała pamiętała ten klimat, tą przyrodę. Nie mam pojęcia czy to tylko moje odczucie czy tak na prawdę jest. Postanowiłam nie zastanawiać się nad tym wcale.
Miejsce w którym mam przyjemność mieszkać, otoczone jest niesamowitą przyrodą, zaczynając od drzew, krzewów i kwiatów, kończąc na zwierzętach. Odgłosy lasu każdego dnia powodują uśmiech na mojej twarzy, szczególnie rano i wieczorem. Stały się częścią mnie. Zmieniają się o różnych porach dnia i nocy, gdy świeci słońce lub pada deszcz, inne są rano, wieczorem i w nocy. Tutaj marzec i kwiecień to okres gdy powoli zaczyna się jesień. Lecz ta jesień nie ma nic wspólnego z dobrze znaną mi jesienią w Polsce. Jest nadal ciepło, nierzadko potrafi być około 30 stopni w cieniu. Słońce wstaje ok szóstej rano i za 12 godzin zachodzi. W ciągu 20 minut staje się jasno lub ciemno. 
Życie w miastach i miasteczkach znacznie różni się od życia w dolinie otoczonej lasem deszczowym. Las chroni przed słońcem, dostarcza pożywienie zarówno dla zwierząt jak i ludzi. Jeśli tylko otwierasz się na dary lasu, które on Ci proponuje, życie staje się łatwiejsze i zdrowsze. Po tygodniu odkryłam tu dziko rosnące drzewa między innymi kiwi, kaki (persymona), guava (guawa), bananowce. Odkryłam dwa drzewa rodzące jadalne owoce, których nazw jeszcze nie poznałam. Jedno ma małe, okrągłe czerwonawe owoce, drugie rośnie wysokie oferując duże, ciemnogranatowe jagody, na które sezon już się zakończył. Są w zamrażarce, miałam więc możliwość spróbowania ich. Smak przypomina mi kombinację aronii, czereśni i śliwek. Ciekawa jestem jak smakują świeże, zerwane prosto z drzewa.
Las wyżywi nawet człowieka. Opowiedziano mi całkiem świeżą historię o bezdomnym człowieku, który mieszka w samochodzie typu VAN. Postanowił żyć bez pieniędzy i żywić się darami lasów. Żyje tak już 5 lat. Przez ten czas zdobywał doświadczenie i wiedzę. Nauczył się sposobu przemieszczania po regionie zgodnie z wegetacją roślin. Poznawał jadalne, owocujące krzewy i drzewa, ich zielone części jak i korzenie. Człowiek ten nie choruje, ma się dobrze i jak inni mówią zespolił się z przyrodą. 
A to efekt jednej, bliskiej wycieczki po dary lasu. Kiwi, kaki, guava i monstera.

Drzewa rosną tu bardzo szybko. W 30-40 lat otwarte polany potrafią kompletnie zarosnąć drzewami. Lasy w krótkim czasie stają się buszem , nie rzadko nie do przejścia bez odpowiedniego sprzętu.
Przez dziesiątki lat ludność przyjeżdżająca do Australii przywoziła ze sobą nasiona z różnych części świata. W ten oto sposób rośnie tu na przykład bambus.
Przywędrowały tu również różne cytrusy i przystosowały się do nowych warunków. Jednym z nich, który miałam okazję jeść, to finger lime ( australijska limonka, australijski kawior).
Jest to nieduży, ale za to bardzo kwaśny owoc. Miąższ różni się od znanego mi miąższu limonki. Ugniatając skórkę owocu, wysypują się z niego kuleczki przypominające kawior. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz