Dowiedziałam się w jaki sposób wyjątkowa kultura i tradycja, uwarunkowania biologiczne i geologiczne kształtują życie w Dolinie Tweed.
Najbardziej przemówiła do mnie aborygeńska tradycja i to jak traktują swoją ziemię, swój jagun.
Dowiedziałam się więcej o Mount Warning, który mnie woła od pierwszego dnia w którym go ujrzałam. Od kilku lat Wollumin National Park Mont Warning jest zamknięty. Jednym z pierwszych powodów był COVID, potem skutki powodzi, a obecnie już nie wiadomo dlaczego jest zamknięty. Krążą opowieści, że to z powodu troski o bezpieczeństwo i życie osób wspinających się na szczyt. Kolejna historia jest wyrazem troski o aborygeński kult związany z Mount Warning. Wolumbin, co dla niektórych Aborygenów oznacza „łapacz chmur”, jest tradycyjnym miejscem prawa kulturowego, inicjacji i edukacji duchowej dla mieszkańców narodu Bundjalung. Zgodnie z prawem Bundjalung tylko określone osoby mogą wejść na szczyt. Szczyt Wollumbin jest świętym miejscem dla ludu Bundjalung i został ogłoszony miejscem Aborygenów w 2014 roku. Osobiście jestem przeciwnikiem tak zwanych "dzikich tłumów" w popularnych miejscach. Przez dziki tłum rozumiem dużą ilość nieodpowiedzialnych osób podążających wytyczonymi szlakami ( nierzadko również poza szklakami) w tym samym czasie ;-). Zastanawiam się jednak czy zamykanie szlaków jest jedynym rozwiązaniem. Czy uda się kiedyś znaleźć złoty środek? Chciałabym wspiąć się na szczyt tej góry, poczuć majestat i energię tego miejsca. Spotykani na ryneczkach Aborygeni chętnie opowiadają o swoich zwyczajach, zależy im, by reszta świata rozumiała i akceptowała ich kulturę.
Wiele rodzinnych inicjatyw i biznesów miało duży wpływ na rozwój regionu Doliny Tweed. Rzeczny transport (przewóz osób i towarów również statkami parowymi), apteka, pierwsze plantacje bananów i trzciny cukrowej, mleczarnie, młyny, rybołówstwo, uprawa warzyw...
Załączam oryginalne materiały z muzeum. Chętnie do nich będę wracać.
Rejon ten przeszedł kilka powodzi i pożarów.
Był też kącik dla dzieci i dorosłych gdzie można było przebierać się w popularne stroje z ubiegłych lat jak i ubierać papierowe lalki według swoich pomysłów.
Ciekawą częścią była również sekcja dotycząca zwierząt tej doliny. Dowiedziałam się, które to ptaki budzą i żegnają mnie każdego dnia, które żaby gadają po deszczu, ile motyli zamieszkuje pobliskie tereny, jakie inne zwierzęta zamieszkują las deszczowy i całą Dolinę Tweed.
Opuszczając muzeum żegnałam miłą panią, która tam pracuje dowiadując się, że jej mąż jest Czechem. Miałyśmy bardzo miłą rozmowę, wymieniałyśmy miejsca, w których byłyśmy zarówno w Polsce jak i w Czechach 🙂
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz