Czasami przyjeżdżają tam ludzie tylko po to by spotkać z innymi, jest sporo miejsca by posiedzieć, porozmawiać, a nawet potańczyć na trawie. To kolejne miejsce z hipisowską atmosferą, które poznałam.
Odwiedzając miasteczko Murwillumbah miałam trochę czasu by przemierzyć je w szerz i wzdłuż. Uwagę moją skupiła jedna ulica, na której mieściły się miejsca z wszelkimi alternatywnymi formami leczenia czy uzdrawiania.
Spacerując po miasteczku znalazłam więcej takich miejsc. Dla przeciętnego człowieka w Polsce są to niecodzienne rzeczy niekoniecznie przydatne w "normalnym" życiu.
Zjadłam ostrą harrirę w bardzo przyjaznym miejscu
i poszłam dalej. Zajrzałam do ogrodnictwa
Odwiedziłam również miejsce, które nazywa się Food Hub. Jest to odpowiednik Banku Żywności w Polsce, dzięki któremu powstają m.in. sklepy społeczne. Sklep społeczny w Murwillumbah działa poza systemem, na zasadach wolontariatu i pomocy społecznej. Każdy obywatel może się tam zarejestrować, otrzymać swoją kartę identyfikacyjną i raz w tygodniu robić zakupy za 10 dolarów. Jest ograniczenie na niektóre produkty, które można wziąć tylko jedną albo dwie sztuki, a miarą jak duże można zrobić zakupy jest dedykowana siatka plastikowa. Ludzie działający przy tym punkcie wspierają również bezdomnych i chorych.
Temat nie ratowania i nie marnowania żywności jest mi bliski od lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz