Ruszyłam na śniadanie. W upatrzonym wczoraj miejscu
zjadłam zupę pomidorową, pasztecik z tofu wraz z warzywnymi krakersami, do tego deser chia.
Wyluzowana i zadowolona obserwowałam ludzi, w jaki sposób chodzą, jak wyglądają co, robią, jakie plecaki i walizki niosą, czy biegną czy idą powoli... Elektryczne samochodu przewoziły ludzi z bagażami co rusz to w inną stronę. Miałam frajdę i cały dzień przed sobą... Zanim wyruszyłam dalej, zamówiłam kawę na wynos oraz cudowne małe coś, takie słodkie, ręcznie robione z firmowej czekolady, nie mogłam się oprzeć, musiałam kupić, musiałam spróbować. Miałam misterny plan wypić kawę i zjeść czekoladowe cudo w ogrodzie na lotnisku. Zdjęcie z góry.
Tak, znalazłam wczoraj prawdziwy ogród, z wielkimi drzewami, z piękną roślinnością, z falującymi i wijącymi się ścieżkami, z ławeczkami w różnych kształtach, alejki, zaułki, dla dzieci place zabaw. W ławkach zamontowane były gniazdka do ładowania telefonów, laptopów czy tabletów, Piękna zielona wyspa w środku lotniska. Z głośników rozlegał się śpiew ptaków. Zdjęłam buty i usiadłam na trawie opierając się wygodnie o sprytnie wyprofilowany pieniek. Kawa w tak pięknych okolicznościach przyrody smakowała wyśmienicie, a mały słodycz spowodował no mojej twarzy błogi uśmiech.
To tam powstawały kolejne zdania mojej opowieści. Spędziłam tam ponad dwie godziny.
Dopadłam wreszcie wolne tipi , w którym zjadłam mały lunch przygotowany z moich produktów które przywiozłam z Polski.
Udałam się na południe lotniska, z którego miałam wylot. Tutaj ponowna kontrola bagażu podręcznego. Dowiedziałam się wcześniej, że żadnych płynów zakupionych na lotnisku, ani nawet wody nie można wnieść na pokład samolotu. Gdy przyszła na mnie kolej na kuwetę położyłam mój worek podróżny wraz z pustymi podróżnymi butelkami. Na kolejną położyłam plecak i zaczęłam odpinać kieszeń, w której miałam woreczek strunowy z podróżnymi kosmetykami do standardowej kontroli. Przemiły pan powiedział po angielsku - kochana, nie potrzebuję byś pokazywała mi swoje skarby, zostaw je w kieszeni. A ja na to - gdybym miała skarby, chętnie bym Tobie się nimi chociaż pochwaliła. Wszyscy dookoła się zaczęli uśmiechać. Poszło wesoło i sprawnie.
Jak zapamiętam lotnisko Hamad w Doha? Czyste, bezpieczne, nowoczesne, z szacunkiem do każdego człowieka, ochrona i informacja na każdym kroku. Nigdy w życiu nigdzie nie widziałam tak wielu i sumiennie sprzątających mężczyzn jak na tym lotnisku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz